Wydarzenia

   powrót

Zimowy Konkurs Literacki rozstrzygnięty!

Przed feriami ogłosiliśmy konkurs literacki. Waszym zadaniem było napisać opowiadanie rozpoczynające się od zdania:

„Już sam poranek zapowiadał niezwykłość… Szyby w oknach pokrywała gruba warstwa najprawdziwszego lodu.”



Prace konkursowe oddały :

Agata Ogłaza – klasa VI b I miejsce

Wiktoria Burek – klasa V b otrzymała wyróżnienie

Olga Rzepka – klasa V a

Magdalena Cybula – klasa IV a otrzymała wyróżnienie

Weronika Skiba – klasa V a

Gabriela Kamińska – klasa V a otrzymała wyróżnienie

Aleksandra Kuśmierz – klasa V a



Wszystkie prace były bardzo ciekawe, ale tak jak to bywa podczas konkursów, musi wygrać najlepszy. Praca literacka zasługująca na uznanie to opowiadanie

Agaty Ogłazy z klasy VI b.

Sami przeczytajcie.

„Czy to już koniec?”



Już sam poranek zapowiadał niezwykłość. Szyby w oknach pokrywała gruba warstwa najprawdziwszego lodu. Jagoda miała piętnaście lat. Zawsze uśmiechnięta, radosna, otwarta na świat i ze świetnym poczuciem humoru. Zima była dla niej wszystkim. W jej mieście znali ją jako najlepszą łyżwiarkę. Akurat w tym roku miały być wielkie zawody łyżwiarskie, w których miała wystąpić. Przygotowywała się do nich od ponad roku. Wtedy jeszcze nie wiedziała, co się wydarzy. Zacznijmy od początku.

Już od dłuższego czasu Jagoda mówiła o bólach głowy. Łykała tabletkę i przechodziło jej. Rodzice i ona myśląc, że to nic wielkiego, zwlekali z wizytą u neurologa. Pewnego mroźnego poniedziałku mama Jagody- pani Edyta dostała szokujący telefon ze szkoły. Jagoda idąc ze schodów, straciła równowagę i zemdlała. Za nim to się stało, dziewczyna krwawiła z nosa, a na poprzednich lekcjach skarżyła się na bardzo mocne bóle głowy. Pani Edyta prosiła o natychmiastowe wezwanie karetki. Zawołała szybko swojego męża- pana Roberta i obydwoje pojechali do szpitala. Kiedy dotarli na miejsce, pokierowano ich na oddział ratunkowy. Zobaczyli lekarza. Podbiegli w jego stronę. Lekarz wydawał się bardzo zaniepokojony. Powiedział im, że Jagodzie pobiorą krew i zrobią szczegółowe badania i wtedy coś się wyjaśni. Czekali ponad trzy godziny. Każda minuta była wiecznością. Jagoda w tym czasie spała na sali. W końcu lekarz wyszedł ze swojego gabinetu i podszedł do nich. Spojrzał z bólem w oczach na zdenerwowanych rodziców. W końcu wykrztusił: „Państwa córka… Jagoda… ona ma białaczkę. Bardzo mi przykro. Obiecuję, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy.” Pani Edyta patrzyła z niedowierzeniem na lekarza, a potem na swojego męża, któremu rzuciła się z płaczem w ramiona. Po dłuższej chwili, gdy doszli do siebie, poszli do córki. Dziewczyna nadal spała. Po około godzinie obudziła się. Zobaczyła przy łóżku siedzących i płaczących rodziców. Nie wiedziała, co się dzieje. Czuła wielki strach. Podniosła rękę i pogłaskała po głowie najpierw mamę, a później tatę. Spytała ich, gdzie jest i co się dzieje. Poderwali się od razu z miejsc. Nie wiedzieli, jak mają jej to powiedzieć. Rodzice spojrzeli na siebie. Zaczęli temat o jej chorobie bardzo ostrożnie i powoli. Dziewczyna wiedziała, że coś jest nie tak. Wyczuwała to. Po pewnym czasie, zrozumiała, o co chodzi. Łza spłynęła jej po policzku. Nie chciała umierać. Nie mogła. Po prostu nie. Spytała więc wprost, czy ma białaczkę. Pani Edyta pokiwała twierdząco głową. Objęła natychmiast swoją córkę matczynymi ramionami. Nie wiedzieli, co mają powiedzieć. Poszli do lekarza prowadzącego leczenie ich córki. Pogorszyło to całą sytuację. Jagodzie zostało niewiele czasu. Mieli jednak nadzieję, że znajdzie się dawca szpiku. Załamali się jeszcze bardziej. Nie mogli przecież stracić swojej jedynej córeczki – tej, której głos wywoływał na ich twarzach najradośniejszy uśmiech. Tą, którą tak mocno kochali. Był początek grudnia, bardzo mroźne i śnieżne dni. Jagoda codziennie patrzyła się w okno na dzieci bawiące się na śniegu, lepiące bałwany, a co najgorsze jeżdżące na łyżwach. Nie mogła znieść myśli, że nie wystąpi na zawodach. Pragnęła tego od zawsze. Te światła, widownia, muzyka i ona. Tańcząca na lodzie. Dzień w dzień ktoś ją odwiedzał. Najczęściej były to osoby ze szkoły i lodowiska. Każdy przynosił jej rysunki, maskotki, a nawet wiersze. Kolegowała się z ludźmi bardzo życzliwymi i kochającymi. Mijały kolejne dni. Dawcy nadal nie było, a leczenie mało co pomagało. Pogodziła się z tym, że odejdzie. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Właśnie dziś, dwudziestego, odbywały się zawody łyżwiarskie. Pojechała za Jagodę jej najlepsza przyjaciółka i druga po niej łyżwiarka – Ada. Dziewczyna bardzo się przejmowała przyjaciółką, ponieważ wiedziała, że Ada szybko się stresuje. Piętnaście po ósmej dostała telefon, że Ada wygrała. Tak bardzo cieszyła się ze szczęścia przyjaciółki. Codziennie ona i jej rodzice modlili się do Boga, aby przeżyła i wyzdrowiała, lecz dawcy dalej nie było.

Nadszedł dzień Wigilii. Rodzice postanowili, że nie będą sami w domu bez Jagody. Zrobili więc Wigilię w szpitalu. Nie było z nią jednak najlepiej. Wiedzieli, że to już koniec. Tylko dawca szpiku mógł ją uratować, ale żadnego nie było. Właśnie łamali się opłatkiem, gdy wbiegł do Sali rozradowany lekarz. Znalazł się dawca dla Jagody. Wszyscy się rozpłakali. Jagoda obtulona rodzicami, spojrzała ku górze i ze spływającymi po policzkach łzami wyszeptała po cichu: „Boże dziękuję”.





Agata Ogłaza klasa VI b